Sunday 10 July 2016

White school shirt

  Koszula dzisiejsza była gotowa na koniec roku szkolnego tylko czasu i sił na bieżącą publikację zbrakło.

Tymczasem dziecko w ciągu roku tak wyrosło,że poprzednia koszula ( której nawet nie zdążyłam obfotografować) wyglądała jak sweterek wełniany po praniu w gorącej wodzie :)
Mając więc w pamięci pośpiech w jakim szyłam tamtą - tym razem metodycznie rozłożyłam sobie poszczególne etapy pracy na bite 2 tygodnie i szyłam w całkowitym spokoju ducha. Czysta przyjemność. I nawet sukienkę dla córki zdążyłam na koniec zrobić.
Jako materiał posłużyła  gładka bawełna z House of Cotton.Piękna i świetnej jakości - bez żadnej skazy. Na dodatki użyłam oliwkową bawełnę w białe kropeczki. Razem tworzą niezły efekt. Przyzwyczajam syna ( w zasadzie od początku), że ubranie to element ozdobny.Nie uniform, nie maska do ukrycia się a rzecz nadająca charakteru. I taka ta koszula jest.
Wykrój jest bardzo efektowny, w sam raz na elegancką sportową koszulę dla dumnego pierwszoklasisty.


Burda 8/2012 model 152 w rozmiarze 134 
( a rok temu szyłam koszulę - inną - w rozmiarze 122, kiedy on tak rośnie?? )



Elementem łamiącym została wewnętrzna plisa zapięcia oraz wewnętrzna stójka


 Udało mi się nawet dopasować fajne sportowe guziki ( ufff, bo złe guziki potrafią schrzanić całkiem ładną rzecz)



 Spód kołnierza też załapał się na inną wersję kolorystyczną


 No i wykończenie mankietów...Standardowe plisy sportowych koszul męskich...Robiłam po raz pierwszy, wydawały się skomplikowane, tym bardziej, że opis takiego detalu jak zawsze do mnie nie trafił. Z pomocą przyszedł mój ukochany pinterest i  obrazkowa instrukcja z podręcznika szycia z 1952 roku (!). Banalne. Bede szyła więcej :)




Wiem, wiem - leżą te plisy niesymetrycznie, nie są pod kątem 90 stopni do mankietu. Ale to w tym zapięciu tylko - uszyte są idealnie :) Dziecko szczupłe i nadgarstki ma wątłe więc trzeba było guzik moooocno przesuwać, żeby makiety na palce nie opadały.
 


Monday 6 June 2016

Birdy set

I kolejna rzecz z letniej listy ubraniowej odhaczona :)

To kolejny wzór bawełny z House of Cotton, która od razu przykuła mój wzrok i z racji posiadania sporego kuponu fioletowej bawełny, wylądowała w koszyku zakupowym niemal od razu materializując się w postaci ptaszkowego kompletu.

Zdecydowałam się na tunikę:
model 146  Burda 5 2012

W pierwotnej wizji tunika miała mieć jednobarwny karczek - z tej samej fioletowej bawełny co spodenki. Ptaszki jednak obroniły się i żadnych wstawek nie ma.Tunika jest jednolita.
Nie wszywałam również wypustki, jak w oryginale. Uznałam, że przy tej koronce ( za którą przetrząsnęłam pół Szczecina) będzie już zbyt ryzykownie. Koronka nie jest taka jak sobie wymyśliłam.Niestety, stare, dobre batystowe koronki jakimi obszywano poszewki na jaśki są nie do zdobycia. Ta, którą wszyłam, jest mocno na krawędzi ...nie jest tak delikatna jak chciałam. Może, zanim córka wyrośnie, uda mi się zdobyć taką batystową koronkę i podmienię. Tak się pocieszam :)









Uzupełnieniem zestawu są spodenki 144 z tego samego numeru Burdy 


...ja standardowo nie robiłam kieszeni...nie lubię tych wpuszczanych w szew...




Friday 27 May 2016

Butterfly dress

Lato za pasem, upały zaczynają atakować, wszystko kwitnie, pachnie, rośnie...Dzieci rosną też więc czas na nową letnią garderobę. Impulsem była migawka z House of Cotton z nowościami, w których wypatrzyłam między innymi dzisiejsze motylki. Piękne te wzory tam mają, tydzień chyba zastanawiałam się co wybrać aż wreszcie skrupulatnie zaplanowałam CO będę szyła i jeszcze skrupulatniej wyliczyłam ile czego potrzebuję. To moje pierwsze zakupy u nich i z radością odkryłam, że sprzedają ...co 10 centymetrów.Wow, rewelacja. Przy szyciu małych ubrań to jest nieoceniona możliwość. Na bank będę jeszcze robić tam zakupy.

Dekatyzacja przebiegła bez zakłóceń mimo, że odcięte kawałki miały około 2 centymetrowy zapas na kurczenie (!) . Duży plus. Kolor też się nie zmienił ani nie puścił farby. Szczególnie bałam się o czarną bawełnę w białe grochy - widziałam już zdjęcia zrozpaczonych szyjących gdy po dekatyzacji czarna bawełna wyglądała jak poprzeszywana szarymi piorunami. Tanie lub niesprawdzone źródło i można się wściec. Poniekąd te właśnie zdjęcia zdecydowały o zakupach w House of Cotton - nie są na rynku od wczoraj więc raczej są bezpieczni :)

Na pierwszy ogień poszły motylki i fuksjowa bawełna w groszki. Wstępnie miała być sukienka na szerokich ramiączkach ale szybka inwentaryzacja w szafie i chwilowe obniżenie temperatury na dworze zmodyfikowały plany.
 
Zdecydowałam się na krótki rękawek - czyli model poniższy 

 model 152 Burda 9 / 2012
w rozmiarze 104

... i niestety znów musiałam modyfikować plan bo nie zwróciłam uwagi na szerokość tkaniny ( jakoś byłam przekonana, że wszystko co brałam jest szerokie na 160 cm) i spódnica nie chciała się zmieścić przy 140 cm szerokości. Nic to - poćwiczyłam ręczne modelowanie :) oraz matematykę - przeliczając to co mam na szerokość gorsu i ilość kontrafałd w równych odstępach. Wyszło ok :)


Jestem zadowolona - wykorzystałam całą szerokość tkaniny przy dzikich odstępach kontrafałd co 4,3 (!) cm i ta ostatnia, ta najważniejsza gdzie zamek łączy obie połówki - wyszła idealnie taka sama jak cała reszta! 



Obsadzenie z innego materiału?
Owszem, bo pierwotnie gorset był skrojony z materiału w groszki ( stare zapasy, które leżały i czekały na wenę) i spotkało mnie to co nieszczęsne właścicielki taniej, czarnej bawełny. W czasie szycia odkryłam poplamienie na samym środku przodu - próba wyczyszczenia i wyprasowania obnażyła tragiczną jakość materiału. Ku mojemu osłupieniu - odbarwił się! Ordynarnie w miejscu czyszczenia przestał być zielony. Najpierw - rozpacz! Czas nagli, dziecko czeka, impreza w przedszkolu tuż tuż.Potem ochłonięcie - mam jeszcze coś co się nada na skrojenie góry. I w sumie radość, że stało się to w trakcie zszywania a nie już na gotowej sukience. Bo córcia, jak rasowy przedszkolak, potrafi wysmarować się lodami, czekoladą albo sokiem...gdybym wtedy próbowała to sprać i zobaczyła odbarwienie...Nie chcę myśleć. Zostawiłam jednak z tych groszków obsadzenia i ...



... rękawki.
W przepisie Burdy rękawki podszyte są podszewką ( świetny sposób na czyste wykończenie takiego małego detalu) - ja zaryzykowałam i podszyłam swoje groszkami. Dobra decyzja - bo moim zdaniem ten element  dopiero teraz nabrał charakteru i zgrał się z całą sukienką.

Za to z braku czasu zaufałam Burdzie i podkroje pach wykończyłam jak pisali - pliską ze skosu. Wygląda brzydko - znam lepsze rozwiązanie i przy okazji wymienię ten element. Wolę gładkie, niewidoczne odszycia.Pliska jest za gruba. Jestem w trakcie krojenia tuniki dla córki z takim samym sposobem odszycia i już go pominęłam.

Generalnie, mimo modyfikacji, przygód model jest wdzięczny do szycia. I wcale nie potrzeba dzianiny jak w oryginale. Jest na tyle obszerna, że materiał spokojnie może być nierozciągliwy. Nic nie ciągnie i nie uwiera.

Sukienka w całości :  






i na zadowolonej właścicielce :)




Thursday 15 October 2015

Wool princess dress

Zazwyczaj kupuję odrobinę większy kawałek materiału niż faktycznie potrzebuję.Kroję oszczędnie i w ten sposób udaje mi się zmieścić jeszcze coś dla córki. Jeszcze, póki jej wzrost na to pozwala :)

Tym razem to był resztkowy kupon wełnianej tkaniny z poprzedniego posta . Skroiłam princeskę choć nie jestem zadowolona z efektu, bo to było autentyczne wciskanie szablonu i w efekcie pasy na sukience nie biegną w ładny sposób. Jedyną pociechą jest to, że sukienka jest w rozmiarze 92/98 i noszona była już w poprzednim sezonie i zahaczymy jeszcze o tę jesień i już będzie za mała i zniknie z naszych oczu :)

Wykorzystałam ponownie wykrój nr 139 z Burdy 11/2008 




 W międzyczasie wkręciłam się w produkowanie ozdobnych spinek do włosów :) 
tu w pomarańczach...


 a tu róże i fiolety :)


Sunday 11 October 2015

Autumn's preparations

Zimno.
Brrrr.
Jeśli patrzeć z perspektywy szafy i jej możliwości  - kiedyś bardzo nie lubiłam jesieni i zimy. I bardzo mało takich "swoich" rzeczy na tę porę roku w szafie miałam. Za to bardzo dużo przypadkowych, które dodatkowo wprawiały mnie w rozpacz.
Z biegiem lat nauczyłam się budować swoją bazę ale przede wszystkim przestałam szukać na oślep   "tego czegoś" co sprawi, że będę wyglądać rewelacyjnie. Zadziwiające, że im bardziej stawiałam na konserwatywne wybory, zgodne z tym co podobało mi się od zawsze, tym lepszy efekt osiągałam. Trudne to jednak było do osiągnięcia w czasie "późnej nastolatki" czy jeszcze jakieś 10-15 lat temu. Podobały mi się zawsze te same fasony ale jakoś nie potrafiłam tego zaadoptować na ówczesne swoje potrzeby. No i wtedy nie byłam aż tak szyciowo niezależna. Teraz po prostu korzystam :)

Obie dzisiejsze spódnice to propozycja nr 111 z Burdy 8/2012


Klasyczna spódnica ołówkowa z obniżonym stanem.Biodrówka, bardzo wygodna do dłuższego siedzenia ( np. w pracy) bo tył układa się nieznacznie niżej niż przód i nie ciśnie w pasie. Idealnie nadaje się ( tak jak Burda zaprezentowała) do bluzek z baskinką, bo obniżona talia robi miejsce dla dopasowanego pasa bluzki. Natomiast założenie klasycznej bluzki koszulowej i wpuszczenie jej w spódnice zaowocuje efektem "grubo ciosanego klocka" bez wcięcia. Rysunek techniczny może zmylić a to jednak jest biodrówka ze swoimi plusami i minusami.

Ja zrezygnowałam z ozdobnego wiązania. Obie spódnice uszyłam z wełnianej tkaniny więc obowiązkowo obie wypodszewkowałam. Dzięki temu nie gryzą, dobrze leżą i są cieplejsze :) 

Tkaniny są świetnej jakości, w pięknych tonacjach i ciekawych fakturach. Oczywiście jak na wytrawnego łowcę przystało - zdobyte w sklepie na Kopernika jako końcówki, za bezcen. Radość podwójna bo szczecinianki szyjące wiedzą, że ceny w tym sklepie bywają zaporowe, niestety.














Niech Was to cudowne słońce nie zmyli :)
Było naprawdę chłodno


Mamooo, kończysz już ?





PS. To sesja z wczoraj. Za to zdjęcia, które robiliśmy dzisiaj to był hardcore. Chcieliśmy ominąć to ostre słońce w południe...Prawie zamarzłam. O tym w następnym wpisie :)